Ratusz nie wydał zgody na tegoroczny Marsz Niepodległości. "Szykuje się większa prowokacja"

Warszawski ratusz odrzucił wnioski narodowców o organizację tegorocznego Marszu Niepodległości, który co roku budzi kontrowersje z powodu rasistowskich, homofobicznych i antysemickich incydentów.

Narodowcy złożyli liczne, niemal identyczne wnioski, zmieniając jedynie daty rozpoczęcia wydarzenia - pierwszy wniosek zakładał organizację wydarzenia od 28 października do 12 listopada, kolejne zaczynać się miały 5, 6, 8, 9 i 10 listopada. W każdym zgromadzeniu miało wziąć udział 100 tysięcy osób. Urzędnicy uznali, że takie działanie uniemożliwia jednoznaczne stwierdzenie, które zgłoszenie jest prawdziwe i odrzucili wszystkie wnioski.

Po odrzuceniu wniosków pojawiło się wiele komentarzy wśród zwolenników marszu. Publicysta Rafał Ziemkiewicz sugeruje, że rząd planuje prowokację - "Tym razem to coś więcej niż zwyczajowa wojna nerwów. Wszystko wskazuje, że ci bandyci szykują na 11 listopada jakąś grubą prowokację. To ma być ich podpalenie Reichstagu, pretekst do dalszego bezprawia. Przeszukania w siedzibie MN pod idiotycznym pretekstem wskazują, że będzie to mieć związek z Marszem. Musimy przyjść tak tłumnie, żeby Tusk zes*ał się ze strachu i nie odważył wydać przygotowywanych rozkazów". Rafał Bochenek z PiS oskarża prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego o "lewackie" działania przeciwko polskim patriotom. Janusz Kowalski i Sławomir Mentzen krytykują Trzaskowskiego za próbę zakazu marszu, podkreślając, że parady równości mu nie przeszkadzają, ale Marsz Niepodległości już tak. Organizatorzy zapowiadają, że Marsz i tak się odbędzie, a Trzaskowskiemu zarzucają wykorzystywanie sprawy dla zdobycia głosów wyborców przed zbliżającymi się wyborami prezydenta Polski.