360 złotych za przejazd z Centralnego na Mokotów? Znamy dane tego 'taksówkarza'!
"Przyjechała do mnie kumpela, wysiadła na Dworcu Centralnym i chciała złapać taxi. Niestety nacięła się na oszuta, który skasował ją na 360 zł na trasie Centrum - Mokotów. Nie chciał jej wypuścić z auta dopóki nie zapłaci. Macie jego dane na zdjęciu. Wygooglałam, że jest to niestety znany typ z tego co robi od wielu lat... Tak, wiemy już, że to nie była zwykła taksówka, a przewóz osób Patryk Rosłon. Co możemy zrobić?" - napisała Patusia na wykopie.
Sprawdziliśmy. "Przewóz Osób Patryk Rosłon" z Kobyłki w bazie Panoramy Firm ma jednoznacznie negatywne opinie - średnia 1/5 przy 38 ocenach. "Człowiek myśli że to taksówka, a tu 200 zł za start, a 80 zł za km", "okradziono nas, gdy za przejazd z głównego dworca autobusowego na lotnisko Chopina musieliśmy zapłacić 920 zł", "zażądał 390 zł za 10 km", "z centralnego, na lotnisku Pan zaśpiewał 600 zł", "250 zł za 3 km." - piszą użytkownicy.
Wedle zebranych informacji, cennik przejazdu w samochodzie tej firmy widoczny jest dopiero po wejściu do pojazdu, i zlokalizowany jest w niezbyt widocznym miejscu.
Z punktu widzenia oceny prawnej, kluczowe jest to, czy kierowca jest taksówkarzem, czy też świadczy przewóz osób. Zdawałoby się niewielka różnica, ale kolosalne konsekwencje. Taksówkarz nie może pobierać wyższych opłat niż te ustalone przez samorząd (w Warszawie maksymalna opłata początkowa to 10 zł, a maksymalna opłata za przejechany kilometr to 5 zł). Przewóz osób może w zasadzie dowolnie kształtować swoje ceny.
Pobranie 360 złotych za przejazd 6 kilometrów wprost prawa nie narusza. Natomiast może być ocenione jako oszustwo jeśli było wynikiem celowego działania taksówkarza mającego na celu wprowadzenie pasażera w błąd. Jakie mogą być przesłanki ku temu? Czy kierowca stał na postoju TAXI (nie miał prawa, jeśli to robił, była to jasna sugestia dla klienta, że to TAXI a nie przewóz osób)? Czy jego samochód był oznaczony tabliczką TAXI, czy też charakterystycznymi dla taksówek znakami graficznymi? Czy kierowca został zapytany i odmówił podania kwoty za przejazd lub zasad naliczania opłaty przy wsiadaniu? Jeśli powyższe przesłanki są spełnione, warto zgłosić sprawę na policję. Trzeba podkreślić, że dla kwot poniżej 500 zł, co najwyżej będzie to wykroczenie - łagodniej traktowane przez prawo, a nie przestępstwo.
W każdej sytuacji warto zgłosić taką sytuację Rzecznikowi Praw Konsumenta.