Podbiegł do kobiety, zrobił zdjęcie jej twarzy i uciekł. Okazuje się, że nie była pierwsza
Do nietypowego zdarzeni doszło na jednej z ulic na Mokotowie.
Wystraszona mieszkanka wyżej wspomnianej dzielnicy podzieliła się z sąsiadami dziwnym incydentem - Słuchajcie, dzisiaj zdarzyła się bardzo niezrozumiała sytuacja. Stałam sobie na przystanku i nagle podszedł do mnie jakiś dziwny mężczyzna i zrobił zdjęcie mojej twarzy, a na moją prośbę, żeby to usunął, po prostu uciekł. Widzieliście kiedyś tego gościa? I co byście zrobili na moim miejscu? - zapytała mieszkanka.
Sąsiedzi z Mokotowa odpowiedzieli jej, że mieli podobną sytuację. Ten sam mężczyzna miał już fotografować inne kobiety.
Miałam taką samą sytuację wczoraj przy banku Millennium - przyznała jedna z mieszkanek.
Zdjęcia w tłumie można robić każdemu, ale nie wolno tych zdjęć publikować - podpowiedział jeden z Internautów i miał rację, ponieważ zgodnie z Prawem Autorskim dozwolone jest wykonywanie zdjęć w miejscach publicznych, gdy osoby znajdują się w tłumie, ale nie można wykorzystywać wizerunku poszczególnych osób, mówi o tym art. 81. Prawa Autorskiego - Rozpowszechnianie wizerunku wymaga zezwolenia osoby na nim przedstawionej. W braku wyraźnego zastrzeżenia zezwolenie nie jest wymagane, jeżeli osoba ta otrzymała umówioną zapłatę za pozowanie.
- Znam tego faceta z widzenia, on zawsze ma przy sobie aparat fotograficzny. Nie jest szkodliwy, ale nie wiadomo dlaczego robi te zdjęcia - napisał pod postem mieszkanki Mokotowa inny Internauta.