Górka na Stegnach niebezpieczna? Mieszkaniec narzeka na psy bez smyczy, które atakują inne
Ponoć szczególnie jeden z czworonogów od dawna terroryzuje jedno z bardziej lubianych przez mieszkańców miejsc.
Kilka dni temu na jednej z grup sąsiedzkich pojawił się wpis do właścicieli psów na osiedlu Stegny Północ, Południe oraz okolic. Mieszkaniec osiedla zwrócił uwagę na niebezpieczne zjawisko. - Rozumiem, że słynna górka i otaczające ją tereny zielone są kuszącym miejscem do tego, by spuścić psa ze smyczy i pozwolić mu się wybiegać. Jednak proszę, miejmy na uwadze także innych mieszkańców osiedla. (...) Z przykrością muszę napisać, że nasza psina w ostatnim czasie trzykrotnie została zaatakowana przez inne psy, mimo że kompletnie nie zwracała na nie uwagi. Uważam to za przejaw skrajnej nieodpowiedzialności ze strony ich opiekunów. Nawet jeśli są to pojedyncze przypadki - takie psy powinny być wyprowadzane na smyczy. W razie potrzeby można skorzystać z kilkunastometrowej smyczy - też daje swobodę - napisał.
Przy okazji zaznaczył, że nie ma nic przeciwko psom, które są puszczone luzem, pod warunkiem, że są posłuszne i nieagresywne. Przy okazji opisał czworonoga, który - jak się okazuje - najczęściej atakuje inne zwierzęta. - Pies, który dwukrotnie zaatakował bez żadnej prowokacji, to zwierzak średniej wielkości (sięga mniej więcej do kolana), o jasno rudym lub beżowym umaszczeniu, z sierścią średniej długości. Z tego co pamiętam, ma także charakterystyczne białe "skarpetki" na łapkach - dodał.
Co ciekawe, opisany pies jest dobrze znany innym bywalcom osiedla. "Niestety nie jest to odosobniony przypadek. Nasz pies też został zaatakowany przez tego psa. Zwróciłam uwagę właścicielce, ale nie przyniosło to wielkiego efektu, bo sytuacja się powtórzyła. Zaczęłam omijać to miejsce dla bezpieczeństwa mojego psa w godzinach, kiedy zbiera się tam większe towarzystwo. Kawałek dalej mają wybieg dla psów, tam mogliby korzystać bez narażania innych psów na stres i pogryzienia", "Ten szczeniak puszczany ze smyczy podbiega do innych psów nawet jeśli są w dalszej odległości od niego. Ja wychodziłam z ul. Sewastopolskiej a pies był na górce. Warczy, szczeka, szczerzy kły i próbuje ugryźć ja wziąłem swojego 3 razy mniejszego psa na ręce, a owy szczeniak nie przestawał i dalej chciał atakować nie dawał mi odejść też bałam się że mnie ugryzie. Nie reagował na wołanie właścicielki a owa pani nie spieszyła się żeby go zabrać na smycz. Następna sytuacja miała miejsce wieczorem jak wracałam pies wyskoczył z klatki z zębami na mojego który spokojnie szedł", "To nie jest normalne w końcu komuś stanie się krzywda" - piszą internauci. Autor pierwotnego wpisu dodał, że jeśli podobne sytuacje powtórzą się w przyszłości, będzie zmuszony zgłosić sprawę do straży miejskiej.