Lekarz na SORze w Warszawie przyjmuje 160 pacjentów podczas jednego dyżuru. "Jesteśmy wypaleni zawodowo"
Warszawskie Szpitalne Oddziały Ratunkowe są skrajnie przeciążone - brakuje miejsc, personelu i rozwiązań systemowych. Lekarze alarmują, że dziennie przyjmują nawet ponad 160 pacjentów, co sprawia, że nie są w stanie poświęcić każdemu wystarczająco dużo czasu. Po zamknięciu kilku placówek, m.in. SOR-u przy ul. Barskiej i szpitala na Solcu, pacjenci z całej Warszawy trafiają do tych samych szpitali, co prowadzi do poważnych zatorów. Sytuacja staje się krytyczna - chorzy czekają godzinami, nierzadko siedząc z kroplówkami na krzesłach.
Problem pogłębia niewydolność podstawowej opieki zdrowotnej i nocnych pomocy lekarskich. Wielu pacjentów trafia na SOR niepotrzebnie, ponieważ lekarze POZ ograniczają się do wystawiania skierowań zamiast diagnozować i kierować do właściwych placówek. Co więcej, inne szpitale odmawiają przyjmowania zdiagnozowanych już pacjentów, mimo że mają wolne łóżka. Przez to chorzy, którzy powinni trafić na oddziały internistyczne w ciągu 12 godzin, przebywają na SOR-ze nawet tydzień.
Jak informuje dr hab. Paweł Łęgosz na antenie RMF, personel medyczny jest skrajnie przeciążony i wypalony zawodowo. Brakuje chętnych do pracy, a lekarze coraz częściej myślą o odejściu. Dodatkowo szpitale nie mają wystarczającej liczby placówek opieki długoterminowej, przez co łóżka są zajmowane przez miesiące. Dochodzi także do agresji ze strony pacjentów, a karetki czekają pod szpitalami nawet 5 godzin. Dr Paweł Łęgosz apeluje o systemowe zmiany - włączenie do pomocy instytutów medycznych i prywatnych szpitali, które mogłyby odciążyć przepełnione SOR-y.