Koszmarna podróż w zatłoczonym Słonecznym do Warszawy. "Płacz, krzyki i kłótnie"

Zainteresowanie podróżami nad morze i z powrotem jest takie, że w pociągach "Słonecznych" brakuje nawet miejsca do stania między przedziałami.

"Gazeta Wyborcza" opisała koszmarną podróż pociągiem "Słoneczny" z Warszawy do Ustki, która miała miejsce 15 sierpnia. "Bilety na ten pociąg można kupić za 75 zł od osoby. Nie ma rezerwacji miejsc i tu zaczyna się dramat. »Słoneczny« był pełny już na pierwszej stacji, czyli na Dworcu Zachodnim w Warszawie. A po drodze zatrzymywał się jeszcze m.in. na dworcach Centralnym i Wschodnim, w Legionowie, Ciechanowie, Gdańsku, Sopocie, Gdyni, Wejherowie czy w Słupsku i na kilku innych stacjach. Od Warszawy Wschodniej były tylko miejsca stojące. Niektórzy nie mogli wejść do pociągu - taki był tłok!" - czytamy.

Jeszcze gorzej wyglądało to według niego dwa dni później w drodze powrotnej do Warszawy. Przejście do toalety, w której też znajdowali się pasażerowie, było wręcz niemożliwe. "Zdezorientowani turyści, osoby starsze, rodziny z dziećmi - wszyscy stali. W pociągu płacz, krzyki i kłótnie mieszały się z głośnymi śmiechami ludzi pijących alkohol. Czy tak ma wyglądać transport regionalny w Polsce? Sprzedawanie biletów ponad miarę, bez rezerwacji miejsc, jakby pociąg był z gumy? Dla mnie przejazd nim był koszmarem. Dlaczego w 2025 r. musimy oglądać sceny niczym sprzed lat, gdy ludzie wskakiwali do pociągów przez okna, bo przez drzwi nie dało się wejść? Do »Słonecznego« nikt nie wchodził przez okno tylko dlatego, że okien nie dało się otworzyć" - stwierdził wzburzony pasażer.

Koleje Mazowieckie planują rozwiązać ten problem. - Nie wprowadziliśmy limitu sprzedaży biletów na pociągi uruchamiane przez spółkę, w tym na pociąg "Słoneczny". Jednakże planowane jest wdrożenie takiego rozwiązania w przyszłości - poinformowała "Gazetę Wyborczą" Paulina Gruczek z biura prasowego spółki.