Pijani Polacy pobili Ukraińców pod sklepem. Krzyczeli: "Wyp... na front banderowcu!"
Tożsamość agresorów z Białołęki została szybko ustalona. Mężczyźni usłyszeli już zarzuty.
Na warszawskiej Białołęce doszło do pobicia Ukraińców. Choć chcieli za wszelką cenę uniknąć konfrontacji, napastnicy nie dawali za wygraną. Jak poinformowała stołeczna policja, sytuacja miała miejsce późnym wieczorem pod Żabką przy ul. Kowalczyka. Pech chciał, że pod sklepem przesiadywało czterech nietrzeźwych Polaków. - Słowny atak zaczął się, jak tylko Polacy usłyszeli obcy język. Padło "wypier... do siebie", "na front", "banderoza" - opowiada informator stołecznej "Wyborczej".
Okazuje się, że Ukraińcy nie dawali się sprowokować i po wyjściu ze sklepu, szli przed siebie jakby nigdy nic. Polacy szli za nimi i ciągle im ubliżali. Gdy jeden z mężczyzn poprosił, żeby dali im spokój, doszło do ataku. - Najbardziej brutalnych było dwóch chuliganów: 36- i 28-latek. Pobicie nagrała telefonem Ukrainka, która wykazała się zresztą sporą odwagą, bo jeden z napastników groził jej, za co potem usłyszał zarzut zastraszania świadka - podaje gazeta.
Zaledwie parę godzin po zajściu patrolowcy zatrzymali jednego z agresorów - 41-latka. - Kolejnego dnia, kryminalni w jednym z mieszkań na Białołęce zatrzymali dwóch kolejnych wytypowanych napastników - 28 i 36-latka. Zabezpieczyli też mefedron, do posiadania którego przyznał się starszy mężczyzna. Dochodzeniowiec w komisariacie przesłuchał 41-latka i przedstawili mu zarzut udziału w pobiciu obywateli Ukrainy. Młodszy mężczyzna odpowie za pobicie obcokrajowców, wspólnie i w porozumieniu z 41 i 36-latkiem oraz uszkodzenie ciała, znieważenie obywateli Ukrainy ze względu na narodowość i kierowanie gróźb karalnych wobec świadka zdarzenia. Za te przestępstwa grozi mu kara do 5 lat pozbawienia wolności. Jego 36-letni towarzysz również odpowie za pobicie młodych mężczyzn i ich znieważenie na tle narodowościowym oraz posiadanie mefedronu. Grozi mu surowsza kara, bowiem pobicia dopuścił się w warunkach recydywy - informuje policja.
Obaj podejrzani decyzją sądu zostali objęci policyjnym dozorem.