Wycinał nerki bezdomnym psom. Został uniewinniony
Sprawa swój początek ma w 2013 roku.
Sąd Okręgowy w Warszawie uniewinnił weterynarza Jacka S., który wycinał nerki bezdomnym psom z podwarszawskiego schroniska i przeszczepiał rasowym. Wyrok jest prawomocny. Sędzia Anna Bator-Ciesielska podkreślała, że nie udowodniono, żeby celem weterynarza Jacka S. było znęcanie się nad zwierzęciem. A o to był oskarżony przez prokuraturę. "Zabieg był pionierski i został przeprowadzony przez osobę z uprawnieniami. Oskarżony zadbał o to, żeby wykonano go z dbałością o zachowanie sztuki lekarskiej. Bólowi zwierzęcia nie można było zapobiec, ale można go było tylko ograniczyć i to zostało uczynione. Nie ból dawcy był celem oskarżonego, ale życie biorcy, bowiem w obu przypadkach, mimo wielomiesięcznego leczenia, tego życia nie można było inaczej uratować, o czym wiedział oskarżony, bowiem sam to leczenie prowadził" - powiedziała w ustnym uzasadnieniu wyroku, który prawomocny i nie podlega zaskarżeniu. Strony mogą jednak wnieść o jego kasację w Sądzie Najwyższym.
Orzeczenie oburza mecenaskę Katarzynę Topczewską z Fundacji Viva! - Sąd mówił, że wyrok dotyczy tylko i wyłącznie tej sprawy, ale ja się z tym nie zgadzam. Sąd musi wiedzieć, że taki wyrok ogłoszony opinii publicznej może nieść poważne skutki. W tej chwili boję się, że ludzie będą chcieli adoptować zwierzęta po to, żeby sprzedawać ich organy. Zawsze znajdą się bogaci właściciele rasowych zwierząt, którzy będą w stanie zapłacić kilkadziesiąt tysięcy złotych za ratowanie swoich pupili, dlatego ten handel może kwitnąć - powiedziała w rozmowie z "Gazetą Stołeczną".