Wyniki jej badań pomylili z innym pacjentem. Przeszła niepotrzebną operację w szpitalu przy Banacha, która zrujnowała jej życie
Kobieta z Radomia, która przeszła operację w warszawskim szpitalu przy ul. Banacha, walczy teraz o sprawiedliwość.
We wrześniu ubiegłego roku pani Ewa mając silne bóle brzucha, usłyszała w radomskim Szpitala Specjalistycznym, że ma tętniaka rozwarstwiającego aortę. Pacjentka trafiła po tym do warszawskiego szpitala przy ulicy Banacha na Ochocie, gdzie zespół lekarzy przeprowadził pilną operację. - Lekarze przy wypisie sami byli zszokowani. Powiedzieli, że operacja była niepotrzebna - powiedział w "Interwencji" mąż kobiety.
Od tego czasu zaczął się jej koszmar, bo straciła zdrowie. - Nie mogę przytulić własnych dzieci, bo ból jest nie do zniesienia. Mostek mi się rozszedł, nie jestem w stanie nic dźwigać - przyznała w programie telewizyjnym.
Biuro Rzecznika Praw Pacjenta ustaliło, że błędy w tej sprawie pojawiły się już na etapie wywiadu medycznego. - Wyniki badań i dokumentacja medyczna należały do zupełnie innej osoby. Pani Ewa nigdy nie miała blizn ani przepukliny, które widniały w jej kartotece - powiedziała we wspomnianym programie Urszula Rygowska-Nastulak z Biura Rzecznika Praw Pacjenta. Poza tym szpital w Radomiu nie sporządził pełnego opisu wyników badań. Dlaczego? Zakładano, że zostaną one uzupełnione w Warszawie. - Było sześć godzin na dodatkowe badania, ale ich nie przeprowadzono - dodała Rygowska-Nastulak.
Obecnie prokuratura bada czy lekarze z obu szpitali narazili kobietę na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Póki co Ewa domaga się dwóch milionów złotych odszkodowania i renty. - Moja klientka została dotkliwie skrzywdzona przez system opieki zdrowotnej. Operacja, która miała ratować życie, zrujnowała jej zdrowie - powiedział jej pełnomocnik. Póki co warszawski szpital milczy jak zaklęty w tej sprawie.
