Rodzice studentki prowadzili sklep w hali, która spłonęła. To było ich jedyne źródło utrzymania, zostali z niczym

Wracamy do niedzielnego pożaru w centrum handlowym Marywilska 44.
Redakcja ewarszawa.pl informowała o ogromnym pożarze, do którego doszło na Białołęce. Centrum handlowe całkowicie uległo spaleniu. Osoby, które wynajmowały boksy i prowadziły swoje biznesy, zostały z niczym.
Studentka, której rodzice prowadzili w jednym z boksów sklep ze sprzętem gospodarstwa domowego poprosiła o pomoc. Nurik i Olga od 15 lat prowadzą własną działalność gospodarczą, natomiast boks w hali przy Marywilskiej 44 wynajmowali od 6 lat. Mieszkają w bloku tuż obok centrum handlowego, które spłonęło.
Gdy małżeństwo wyjrzało w niedzielę rano przez okno, okazało się, że właśnie płonie ich dorobek życia. Oni jak i pozostali przedsiębiorcy zostali bez środków do życia. Jedna z kobiet, która prowadziła swój mały biznes w hali powiedziała dla wp.pl, że praktycznie zostało jej 100 złotych na życie.
Nurik i Olga pracowali po kilkanaście godzin dziennie, żeby zapewnić byt swoim trzem córkom, które uczą się i studiują w polskiej szkole i na polskiej uczelni. Cały asortyment sklepu spłonął w pożarze. To było jedyne ich źródło utrzymania. Asortyment nie był ubezpieczony, a dokumenty dotyczące ubezpieczenia lokalu spłonęły.
Córka Nurika i Olgi postanowiła pomóc rodzicom w odbudowie rodzinnego biznesu. Założyła internetową zbiórkę.
- Dziś jedyną szansą na odbudowę źródła utrzymania rodziny są Wasze darowizny. Bardzo prosimy o przekazanie choćby najdrobniejszej kwoty. Każda złotówka się liczy - poprosiła córka małżeństwa, które prowadziło sklep w centrum handlowym przy Marywilskiej 44.
Tutaj możecie wesprzeć zbiórkę.