Po 27 latach stanęli przed widmem zamknięcia rodzinnej pralni. "Zawisły nad nami ciemne chmury"

Chodzi o "Pralnię Anna" w Warszawie przy ul. Grochowskiej 12 a.

Właścicielka umieściła desperacki wpis na internetowej grupie sąsiedzkiej. Opowiedziała o tym, że udało im się przetrwać czasy pandemii, ale teraz stanęli przed widmem zamknięcia rodzinnego biznesu.

Po 27 latach rodzinnej działalności, po przetrwaniu pandemii, zawisnęły nad nami ciemne chmury. Dużo osób woli pralnie marketowe, gdzie są bardzo krótkie terminy. Wkładamy w naszą pracę dużo serca, wiedzę i pasję. Jest to nasze miejsce na ziemi i mamy nadzieję, że z tego kryzysu uda nam się wyjść obronną ręką i ocalimy z Państwa pomocą to miejsce. Zachęcamy do korzystania z naszych usług. Chcielibyśmy również wyjść naprzeciw Państwa oczekiwaniom - napisała kobieta i poprosiła mieszkańców Pragi, aby napisali w komentarzach, co jest dla nich ważne w pralni, z jakich usług chcieliby skorzystać. Właścicielka poprosiła również o rady, co mogłaby ulepszyć w swojej pralni, żeby osoby, które korzystały niegdyś z usług, chciałby wrócić.

Mieszkańcy napisali między innymi, że dziś obecność w social mediach jest bardzo ważna i gdyby nie post umieszczony przez właścicielkę, nawet nie wiedzieliby, że taka pralnia jest po sąsiedzku - A ja od dobrych kilku miesięcy szukam pralni gdzieś na Grochowie, w przystępnych cenach. Obecność w mediach społecznościowych i grupach lokalnych jest bardzo przydatna - skomentowała mieszkanka Grochowa.

Jeszcze inni zasugerowali, że warto by zmienić godziny otwarcia pralni, tak, żeby mogły z niej skorzystać osoby, które pracują do późna.

Pod postem zamieszczonym przez właścicielkę pralni pojawiło się kilka nowych zleceń, to daje małą szansę na przetrwanie kryzysu, w jakim znaleźli się właściciele rodzinnego biznesu.