Prostytutki z Airbnb podbijają Warszawę. "Dobrze ubrane, uśmiechnięte, używają drogich perfum"

Sprawę opisuje Gazeta Wyborcza.

Michał odziedziczył mieszkanie w Warszawie przy Marszałkowskiej i postanowił je wynajmować. Po problemach z długoterminowym najemcą, który przestał płacić, zdecydował się na krótkoterminowy wynajem przez Airbnb. Gdy zaczęto wynajmować je na 30 dniowe okresy, odkrył, że jest wynajmowane przez seksworkerki, co wzbudziło niezadowolenie sąsiadów. Michał miał moralne dylematy, ale duże zyski skłoniły go do kontynuacji wynajmu.

Wedle relacji GW podobne problemy mają inni właściciele mieszkań wynajmowanych przez Airbnb. Część z nich niechętnie ryzykuje z długoterminowymi najemcami właśnie w obawie przed usługami seksualnymi, które mogą być świadczone w tak wynajętym mieszkaniu. Poza rozterkami moralnymi właściciela, tacy najemcy zazwyczaj nie podobają się sąsiadom. Część sąsiadów skarży się na hałas na klatce schodowej, ale nie wszyscy narzekają. Gazeta Wyborcza przytacza wypowiedź Pana Jana mieszkającego dwa piętra poniżej mieszkania używanego przez prostytutki "lokatorki to dziewczyny z zagranicy, są bardzo dobrze ubrane i używają drogich perfum. Są uśmiechnięte i nauczyły się mówić dzień dobry".

Airbnb oficjalnie deklaruje politykę zerowej tolerancji dla takich przypadków, jednak w praktyce nie radzi sobie z problemem. Gazecie Wyborczej Airbnb nie udzieliło komentarza.