Zajrzała do starej przyczepy kempingowej na Targówku. Znalazła w niej zwłoki
Tożsamość denata nie jest znana.
Pewna zapomniana przyczepa na warszawskim Targówku od dawna stała na poboczu przy ul. Strużańskiej, która dalej krzyżowała się z ul. Łodygową i wrosła w krajobraz. Codziennie mijali ją ludzie, ale dopiero 11 kwietnia w godzinach popołudniowych jedna z mieszkanek Warszawy postanowiła jej się przyjrzeć z bliska. To, co zobaczyła, gdy udało jej się zajrzeć do środka, zwaliło ją z nóg. - Mijałem tę przyczepę nieraz, ale nie sądziłem, że tam są zwłoki. Była tuż za stacją Shell przy ul. Łodygowej, koło działek. Stała tam długo dosyć - skomentował okoliczny mieszkaniec.
Na miejscu natychmiast zjawili się policjanci i prokurator. Znane są już pierwsze ustalenia. - Czynności wykonane na miejscu zdarzenia nie wykazały, by do śmierci mężczyzny przyczyniły się osoby trzecie - przekazał "Faktowi" prok. Norbert Antoni Woliński, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa Praga. Teraz śledczy próbują ustalić, kim jest zmarły, co doprowadziło do jego śmierci czy kiedy nastąpił zgon.