Skradziony w Radomiu rower znalazł się w Warszawie. I to przypadkiem w zaskakujący sposób
Mężczyzna ze skradzionym rowerem nie przyznał się póki co do winy.
Kilka dni wcześniej skradziono w Radomiu rower górski. 11 maja jednoślad znalazł się w Warszawie w jednym z budynków przy ul. Obozowej. A wszystko to dzięki jednemu z mieszkańców, który zadzwonił na Straż Miejską, skarżąc się na uciążliwą obecność na klatce schodowej nietrzeźwego mężczyzny. - Wyglądał na zatroskanego, a w powietrzu rzeczywiście unosił się zapach alkoholu. Obok niego stał spięty linką rower górski, a przy nim - noszące ślady wielokrotnego użycia - obcęgi, tzw. szczypce czołowe. Uwagę strażników zwróciła krew zaschnięta na dłoniach nieproszonego gościa, jak również zakrwawione obcęgi i nadwątlona linka zabezpieczająca, którą ewidentnie ktoś bezskutecznie próbował przeciąć - zdradzają funkcjonariusze.
Wylegitymowany mężczyzna okazał się mieszkańcem bloku z sąsiedztwa. Co ciekawe, nie przyznawał się do związku ze szczypcami czy przede wszystkim z rowerem. A że nikt z mieszkańców nie przyznawał się do bycia właścicielem jednośladu, do akcji wkroczyła policja. - Porównali oznaczenia na rowerze z bazą danych i oświadczyli, że rower zginął kilka dni wcześniej właścicielowi w Radomiu. Na miejsce przybyła grupa dochodzeniowa, która zabezpieczyła ślady. Następnie, razem z bicyklem, w celu przeprowadzenia dalszych czynności, policjanci zabrali z klatki schodowej mężczyznę, którego już wcześniej łączono z zaginięciami rowerów - dodano. Dalsze śledztwo w sprawie trwa.