Zarabiają stojąc za kogoś w kolejce. Mamy nowy zawód? To tak zwani "stacze"
Długie kolejki kojarzą się nieodłącznie z czasami głębokiej komuny.
To właśnie w czasach PRLu, ogromne kolejki kilometrowe stały przed sklepem od samego rana, gdy miał "przyjechać" jakikolwiek towar. Często deficytowy. Nierzadko ludzie nawet nie wiedzieli po co stoją w kolejce, nigdy nie wiadomo było, co tym razem rzucą na sklepową półkę.
Czasy PRLu minęły, wydawałoby się, bezpowrotnie, dlatego w obecnych czasach, gdy towaru w sklepach nie brakuje, a nawet jest go za dużo, bo na przykład żywność się marnuje, ludzie są zdumieni widząc długie kolejki przed sklepem.
W mediach społecznościowych dziennikarka programu "Dzień dobry TVN" napisała na grupie społecznościowej - Mówi się na nich "STACZE". Mają trochę czasu, więc tak zarabiają. Stoją w kolejkach za innych, czasem w urzędach, kiedy trzeba złożyć wniosek, czasem w sklepach, kiedy jest jakaś kolekcja limitowana.
Nie każdy jednak wiedział, że istnieje taka funkcja, jak "stacz" lub "kolejkowy". Okazuje się, że ludzie zarabiają stojąc za kogoś w kolejce, na przykład przed Lidlem, gdy na półkach mają się pojawić skórzane torebki popularnej marki.
Okazuje się, że w Warszawie przy ul. Targowej jest sklep z używaną odzieżą, przed którą ustawiają się ogromne kolejki, gdy do sklepu ma "wjechać" nowy towar. Można tam kupić odzież na wagę, często zdarzają się prawdziwe perełki znanych marek. Między innymi przed tym sklepem można spotkać tak zwanych "staczy" albo "kolejkowych", są to osoby, które zajmują kolejkę komuś, kto nie ma czasu, żeby tam stać. Dostają za to niewielkie wynagrodzenie w postaci pieniężnej lub w postaci zakupów. W zależności na jaką formę wynagrodzenia umówią się zainteresowani.