Monika Richardson pokazała rachunek z kliniki weterynaryjnej na Mokotowie. Ma zastrzeżenia
Zdjęcie rachunku na ponad 1800 zł. zobaczycie w naszej galerii na końcu artykułu.
Monika Richardson nie jest zadowolona z wizyty w całodobowej klinice weterynaryjnej przy ul. Taśmowej na warszawskim Mokotowie. Znana dziennikarka odwiedziła ją 22 lipca (wtorek) ze swoim spanielem. Pies po kilku godzinach zmarł, a jej przyszło uregulować wysoki rachunek. Była gwiazda TVP zamieściła go w sieci i podzieliła się swoimi refleksjami.
- Od dnia śmierci Paco dostaję od Was mnóstwo słów wsparcia, za które dziękuję. Ale jest też wiele pytań o to, gdzie zmarł mój ukochany spaniel. Zostawiam więc tutaj nazwę kliniki i nazwisko jej dyrektora, a także rachunek, który musiałam zapłacić za cztery ostatnie godziny życia Paco. Wiecie, ja się nie znam oczywiście, ale wydaje mi się, że czegoś tutaj zabrakło. Jakiejś elementarnej przyzwoitości, odrobiny empatii. Mam wrażenie, że coś się zepsuło podczas zamiany pacjenta na klienta, a opisu leczenia na "raport sprzedaży". Ale może się mylę. Mimo mojego wieku i mimo utraty wielu bliskich, to było pierwsze zwierzę - członek rodziny - którego śmierć przeżyłam. Dbajcie o swoich Przyjaciół - napisała w mediach społecznościowych dziennikarka.
Jej wpis skomentowała m.in. Anna Popek. - Bardzo mi przykro, Monika. Dzień przed odejściem był taki pogodny. Masz rację, że uprzedmiotowianie życia nie powinno mieć miejsca - stwierdziła.
Skontaktowaliśmy się z kliniką, o której wspomniała dziennikarka z prośbą o komentarz. Gdy tylko go otrzymamy, niezwłocznie o tym poinformujemy.