"Zażartował" na lotnisku Chopina, że w walizce jego dziecka jest bomba. Został ukarany
Służby lotniska nie puściły płazem tego zachowania.
Strażnicy graniczni na Lotnisku Chopina poinformowali o najnowszej interwencji wobec mężczyzny, który podczas odprawy biletowo-bagażowej wyznał, że w bagażu jego córki znajduje się bomba. Informacja ta rozpoczęła procedury i postawiła służby lotniska w stan gotowości. - Zgłoszenie wpłynęło po tym, jak pracownik obsługi naziemnej, zapytawszy pasażera o posiadanie przedmiotów niebezpiecznych, usłyszał odpowiedź: "mam bombę". Mężczyzna - obywatel Polski - po chwili wyjaśnił, że była to jedynie próba "żartu". Jak ustalono, nie był on podróżnym. Bagaż, w którym rzekomo miała znajdować się bomba, należał do jego nieletniej córki, lecącej z asystą do Luksemburga - poinformowała portal tvn24warszawa.pl rzeczniczka Nadwiślańskiego Oddziału Straży Granicznej Dagmara Bielec.
Po słowach o bombie mężczyzna wraz z córką zostali odizolowani od innych podróżnych. Odbyli kontrolę osobistą, a bagaż dziewczynki został szczegółowo sprawdzony. Na szczęście nie znajdowały się w nim niebezpieczne przedmioty, więc "żartowniś" został ukarany. - Mężczyzna został pouczony o konsekwencjach prawnych i obowiązku zachowania zgodnego z przepisami. Został również ostrzeżony o możliwości zastosowania środków przymusu bezpośredniego w razie odmowy współpracy Za popełnione wykroczenie został ukarany mandatem w wysokości 500 złotych. Mężczyzna przyjął mandat bez zastrzeżeń. Decyzją przewoźnika jego córce umożliwiono kontynuowanie podróży do Luksemburga - dodała rzeczniczka.